piątek, 17 stycznia 2014

Podsumowanie roku 2013

Rok 2013 się skończył. Pewien rozdział naszego życia został zamknięty. Każdy coś osiągnął. Jedni mniej, inni więcej. Czas na podsumowanie mojego niezbyt leniwego roku.


STYCZEŃ:
W styczniu miała miejsce pierwsza zagraniczna wyprawa autostopowa. Udało mi się dojechać do Pragi. Próbowałem tam prawdziwych czeskich piw, wciągałem tabakę z balustrady Mostu Karola, oglądałem miasto, gdzie czas zatrzymał się sto lat temu. W autostopowaniu i opróżnianiu kufli nieocenioną pomocą okazał się Michał „Bronek” Milian.

MARZEC/KWIECIEŃ:
Tutaj już przedsięwzięto większą podróż. Pierwotnym celem była stolica Bośni i Hercegowiny – Sarajewo. Niestety chorwaccy pogranicznicy skutecznie pokrzyżowali podróżnicze plany. Skończyło się na Węgrzech. Kraj to przyjazny dla Polaków, kuchnia smaczna, tokaj wyborny. Jeden dzień był przeznaczony na Słowację. Łatwość porozumienia dzięki podobieństwu języków uczyniła przyjemnym pobyt u naszych południowych sąsiadów.

CZERWIEC:
Miesiąc ten ukazał konieczność podróży do wschodniej części Polski. Miasto Chełm przyjęło mnie z niezmierną gościnnością. Widziałem dostrzegalny kontrast pomiędzy wschodem a zachodem. Nie zamierzam osądzać, gdzie jest ciekawiej – pojedźcie autostopem i oceniajcie sami.

LIPIEC / SIERPIEŃ:
Konieczność podbudowania budżetu zmusiła mnie do podjęcia dorywczej pracy. Znalazło się jednak kilka luźniejszych dni. Wraz z kolegą Łukaszem „Kolejarzem” Urbańskim odbyliśmy czterdziestokilometrowy spacer nieczynną linią kolejową o tajemniczym numerze 371. Na koniec lipca wziąłem udział w Przystanku Woodstock – wspaniałym festiwalu, gdzie uprzejmość, człowieczeństwo i przyjaźń są ponad wszelkimi sporami. Znakomita zabawa i kolejne doświadczenia.

WRZESIEŃ:
Ośmiodniowy wyjazd do Francji okazał się strzałem w dziesiątkę. Zwiedziłem Paryż oraz opactwo Mont Saint Michel. Kąpałem się w Atlantyku. Spotkałem znakomitego włóczykija – Adriana Byrskiego. Poznałem obyczaje polskich truckerów. Dokonałem rzeczy, których zazdroszczą mi znajomi. Podczas tych wojaży spełniłem 2 i 1/3 największych marzeń z listy.

LISTOPAD:
Pojawiła się krótka podróż (tak bardzo mnie nosiło na tripa, że w końcu trzeba było spakować niewielki bagaż i wyruszyć). Niemiecki klasztor w Neuzelle oczarował mnie swoim barokowym wdziękiem. Potwierdziła się legenda o kiepskim hitchhikingu w dawnym DDR. Kompanem tego „wynurzenia” był „Towarzysz”.

GRUDZIEŃ:
Wziąłem udział w konkursie na członka załogi „Z Indexem w podróży”. Niestety po przejściu pierwszego etapu przegrałem dogrywkę. Mimo tego wyobraźnia została pobudzona. Są już plany na rok 2014. Jak na razie 9000 kilometrów wypraw (9654 dorobku), 8 państw i ponad 100 kierowców to chyba wynik nie najgorszy. Istnieją ograniczenia związane ze studiami i ligą futbolową, ale mam nadzieję przejechać kolejne kilometry i specjalnie dla Was opisać swoje doświadczenia na www.autostopowiwloczykije.blogspot.com

SZEROKICH POBOCZY!
Krzysztof „Zapałek” Zapalski
podróżnik, autostopowicz, włóczykij

Korekta: Doktor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz