Rok 2013 się skończył. Pewien rozdział naszego życia
został zamknięty. Każdy coś osiągnął. Jedni mniej, inni więcej. Czas na
podsumowanie mojego niezbyt leniwego roku.
STYCZEŃ:
W styczniu miała miejsce pierwsza zagraniczna wyprawa
autostopowa. Udało mi się dojechać do Pragi. Próbowałem tam prawdziwych
czeskich piw, wciągałem tabakę z balustrady Mostu Karola, oglądałem miasto,
gdzie czas zatrzymał się sto lat temu. W autostopowaniu i opróżnianiu kufli
nieocenioną pomocą okazał się Michał „Bronek” Milian.
MARZEC/KWIECIEŃ:
Tutaj już przedsięwzięto większą podróż. Pierwotnym celem
była stolica Bośni i Hercegowiny – Sarajewo. Niestety chorwaccy pogranicznicy
skutecznie pokrzyżowali podróżnicze plany. Skończyło się na Węgrzech. Kraj to
przyjazny dla Polaków, kuchnia smaczna, tokaj wyborny. Jeden dzień był
przeznaczony na Słowację. Łatwość porozumienia dzięki podobieństwu języków
uczyniła przyjemnym pobyt u naszych południowych sąsiadów.
CZERWIEC:
Miesiąc ten ukazał konieczność podróży do wschodniej części Polski. Miasto Chełm przyjęło mnie z niezmierną gościnnością. Widziałem dostrzegalny kontrast pomiędzy wschodem a zachodem. Nie zamierzam osądzać, gdzie jest ciekawiej – pojedźcie autostopem i oceniajcie sami.
Miesiąc ten ukazał konieczność podróży do wschodniej części Polski. Miasto Chełm przyjęło mnie z niezmierną gościnnością. Widziałem dostrzegalny kontrast pomiędzy wschodem a zachodem. Nie zamierzam osądzać, gdzie jest ciekawiej – pojedźcie autostopem i oceniajcie sami.
LIPIEC / SIERPIEŃ:
Konieczność podbudowania budżetu zmusiła mnie do podjęcia
dorywczej pracy. Znalazło się jednak kilka luźniejszych dni. Wraz z kolegą
Łukaszem „Kolejarzem” Urbańskim odbyliśmy czterdziestokilometrowy spacer
nieczynną linią kolejową o tajemniczym numerze 371. Na koniec lipca wziąłem
udział w Przystanku Woodstock – wspaniałym festiwalu, gdzie uprzejmość,
człowieczeństwo i przyjaźń są ponad wszelkimi sporami. Znakomita zabawa i
kolejne doświadczenia.
WRZESIEŃ:
Ośmiodniowy wyjazd do Francji okazał się strzałem w
dziesiątkę. Zwiedziłem Paryż oraz opactwo Mont Saint Michel. Kąpałem się w
Atlantyku. Spotkałem znakomitego włóczykija – Adriana Byrskiego. Poznałem
obyczaje polskich truckerów. Dokonałem rzeczy, których zazdroszczą mi znajomi.
Podczas tych wojaży spełniłem 2 i 1/3 największych marzeń z listy.
LISTOPAD:
Pojawiła się krótka podróż (tak bardzo mnie nosiło na
tripa, że w końcu trzeba było spakować niewielki bagaż i wyruszyć). Niemiecki
klasztor w Neuzelle oczarował mnie swoim barokowym wdziękiem. Potwierdziła się
legenda o kiepskim hitchhikingu w dawnym DDR. Kompanem tego „wynurzenia” był
„Towarzysz”.
GRUDZIEŃ:
Wziąłem udział w konkursie na członka załogi „Z Indexem w podróży”. Niestety po przejściu pierwszego etapu przegrałem dogrywkę. Mimo tego wyobraźnia została pobudzona. Są już plany na rok 2014. Jak na razie 9000 kilometrów wypraw (9654 dorobku), 8 państw i ponad 100 kierowców to chyba wynik nie najgorszy. Istnieją ograniczenia związane ze studiami i ligą futbolową, ale mam nadzieję przejechać kolejne kilometry i specjalnie dla Was opisać swoje doświadczenia na www.autostopowiwloczykije.blogspot.com
Wziąłem udział w konkursie na członka załogi „Z Indexem w podróży”. Niestety po przejściu pierwszego etapu przegrałem dogrywkę. Mimo tego wyobraźnia została pobudzona. Są już plany na rok 2014. Jak na razie 9000 kilometrów wypraw (9654 dorobku), 8 państw i ponad 100 kierowców to chyba wynik nie najgorszy. Istnieją ograniczenia związane ze studiami i ligą futbolową, ale mam nadzieję przejechać kolejne kilometry i specjalnie dla Was opisać swoje doświadczenia na www.autostopowiwloczykije.blogspot.com
SZEROKICH POBOCZY!
Krzysztof „Zapałek” Zapalski
podróżnik, autostopowicz, włóczykij
Korekta: Doktor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz