wtorek, 24 grudnia 2013

Brigade DDR

Na tajemniczych Łużycach mieszka sobie człowiek znany jako „Harva”. „Harva” to znawca historii, regionalista, szef trzebielskiego TTSK Off Clubu. Osobnik mający olbrzymi zasób wiedzy nt. piwa. W sierpniu bieżącego roku odbył on podróż do niemieckiego Neuzelle, miasteczka, w którym mieści się cysterski klasztor będący późnobarokową perełką. Znajduje się tam również przyklasztorny browar. Podróż mojego znajomego okazała się inspiracją do krótkiej ale jakże ciekawej wyprawy, mającej na celu obcowanie z architekturą oraz degustację lokalnego piwa.




W tej wyprawie bierze wziął ze mną „Towarzysz”. Przez wielu znany, dlatego też nie będę przybliżał tej postaci. Wyruszamy 9 listopada. Pierwszym punktem odwiedzin jest Off Club i zaczerpnięcie u „Harvy” szczegółowych informacji o celu wyjazdu. Dodatkowo udaje się zajść na koncert upamiętniający wydarzenia Kryształowej Nocy. 




Kolejny dzień wita nas lekką mżawką. Nie zniechęca to nas do dalszej wędrówki i choć autostop przebiega ciężko, zdobywamy podwózkę. Niestety, pogłoski o trudnościach związanych z autostopem w Niemczech okazują się prawdziwe. Co prawda na parkingach przy autostradach nie jest to kłopotliwe, lecz drogi krajowe są już tematem cieższym nawet dla wprawnych autostopowiczów. 



Na obwodnicy niemieckiego miasta Guben kończy się nasza trasa w dziesiątym dniu listopada. Postanawiamy przenocować po polskiej stronie. Każdy wie, jak bardzo policyjnym państwem są Niemcy i lepiej nie ryzykować niezapowiedzianej wizyty Polizei.


Rozbijamy namiot już w polskim Gubinie, za stacją paliw. Miły pracownik stacji pokazuje nam dogodne miejsce do koczowania. Dodatkowo znajdujemy kartony, które bardzo przydają się dając dodatkowe ciepło w namiocie.




Wstajemy wcześnie rano, aby nie tracić czasu na dojazd. Chcemy złapać jednego z polskich kierowców jadących do Frankfurtu nad Odrą. „Towarzysz” jako pierwszy zostaje zabrany (trucker nie chce zabrać drugiego pasażera z obawy przed kontrolą). Umawiamy się na spotkanie już w Neuzelle. Idąc w stronę granicy macham kciukiem. Tam widzimy się około godz. 8.00. Klasztor jest otwierany zimową porą od 11, browar od 9.


SPELUNA ZONE!
Dawno nie było już tego elementu relacji, toteż nie widzę powodu, aby go nie zamieścić mając ku temu podstawy. Czekając na otwarcie robimy obchód po miejscowości. W końcu wybiła właściwa godzina, idziemy przetestować piwo. W małym sklepie firmowym dostępne są różny wyroby, począwszy od piw, przez miody, na kuflach kończąc. Próbujemy piwo Neuzeller. Cena jak na piwo regionalne nie jest wcale wygórowana i kosztuje nas ono 0,97€. 




Miejscem spożycia jest ławeczka przy olbrzymim stawie, nieco zaniedbanym w obecnym momencie. Lekki chłód niezbyt sprzyja konsumpcji, ale kto by się tym przejmował – relaks jest również bardzo ważny podczas podróży. 
 

Następnym punktem jest oczywiście klasztor. Mnóstwo zdobień jak na barok przystało. Generalnie - budowla tak fantastyczna, że trudno opisać ją moimi prostymi słowami. 



Po obejrzeniu powyższej lokacji udajemy się wolnym krokiem na wylot. Jak już wspominałem nie stopuje się tu najlepiej. Staramy się złapać polskiego kierowcę przygotowując tabliczkę „Do mamy”. Przynosi to skuteczny rezultat. Łatwo wracamy na polską stronę, gdzie machamy już inną tabliczką – „Księżyc”. Kierowcy bardzo entuzjastycznie spoglądają na napis i przy n-tej próbie zdobywamy transport. Małymi krokami wracamy w stronę domu, niosąc w plecakach mały zapas butelkowego Neuzellera.







W liczbach:
2 włóczykijów,
4,80€ i 20zł kapitału wyprawy,
6 - to szósty wyjazd autostopowy tego roku,
245 kilometrów autostopem.


Korekta: Doktor

Bonus:
W sezonie 2014 gramy w PLFA2! Po zimowej przerwie zaczynamy przygotowania, czas pokazać która drużyna rządzi w tym sporcie.


1 komentarz: