niedziela, 16 czerwca 2013

[Z] Parszywa 12

Kolejny epizod moich podróży, związany był z formalnościami, których to musiałem dopełnić w lubelskim mieście Chełm. Aby ułatwić sobie wyjazd, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym i powziąć się na autostopową wyprawę. Wszystkim wiadomo, że autostop to najbezpieczniejsza forma podróży(pociąg się może przecież wykoleić a i ryzyko napadu jest znacznie większe).



W Chełmie musiałem pojawić się najpóźniej 5 czerwca(środa) rano. Chcąc pozostawić odpowiedni zapas czasu wyruszyłem 2 czerwca(niedziela) o godz. 11. Poruszając się jedynie po drodze krajowej nr 12, właściwa podróż rozpoczęła się w Żarach. Kolejnym etapem był Żagań.


Wschodnia Polska już raz była celem mojego wyjazdu, zatem wiedziałem, czego należy się spodziewać na antypodach naszego kraju. Doskonale zdawałem sobie sprawę, z trudnościami które mnie tam spotkają a najgorszą z nich, jest trudność w łapaniu autostopu. Powoduje to niezliczona liczba różnorakich przemytników. Każdy z Was, Drodzy Czytelnicy domyślać się musi, jaki zysk przychodzi z mniejszego lub większego szmuglu handlu z sąsiadem.

Żagański początek trasy
Jednakże, byłem jeszcze na zachodzie i tutaj łapanie autostopu nie było wcale trudne. Udało mi się nawet zatrzymać wóz kempingowy, którym podróżował Daniel. Mimo iż, nie podróżowaliśmy wspólnie zbyt długo, wymiana zdań przebiegała bardzo sympatycznie. Od tego kierowcy dowiedziałem się wielu ciekawostek odnośnie mieszkańców dawnej Jugosławii oraz o plażach wyspy Lanzarote(położonej w archipelagu Wysp Kanaryjskich). Wyobraźcie sobie, że na tej wyspie, plaże składają się z czarnych, niemal idealnych kamiennych kul. Pomiędzy nimi zielony  bursztyn zwany oleiną. Daje to niesamowity efekt wizualny.

Tutaj pozwolę sobie przytoczyć cytat Daniela. Cytat, który zapadł mi bezgranicznie w pamięci. Podróże są jak to określił: „Zbieraniem waluty konwersacyjnej”


Dojechawszy do Leszna, trafił mi się bardzo długi kurs. Udało mi się spotkać kierowcę, który jechał do Lublina, z krótkim postojem w Radomiu. Był to jeden z dwóch kierowców, z którymi wykręciłem większy kilometraż. Na imię było mu Adrian. Ów Adrian trochę natłukł mi do głowy i nieźle pouczył odnośnie licznych możliwości związanych z moją przyszłością. Jakkolwiek nie patrzeć- facet mówił co najmniej mądrze i rozsądnie.


Około północy byłem w Lublinie. Czas bardzo dobry. Za namową Adriana poszedłem peryferiami miasta wzdłuż drogi na Chełm/ Dorohusk(czyli oczywiście naszej 12). Nie była to decyzja błędna, udaje mi się dorwać transport do Chełma. W nocy z niedzieli na poniedziałek około godz. 2.00 byłem już w Chełmie, gotów do snu na przystanku autobusowym przy ul. Okszowskiej.

Podczas kursu Lublin- Chełm, stała się rzecz całkowicie nieciekawa. Podczas ładowania mojego telefonu w ładowarce samochodowej, doszło do nieznanego pochodzenia zwarcia, które załatwiło na amen mój telefon. Pożegnałem się z możliwość kontaktu ze światem oraz robienia zdjęć(niestety, aparatu się nie dorobiłem i wszystkie „fotografie” mam tylko dzięki telefonom). Dlatego też, moja relacja jest nieco uboga w zdjęcia.

Głogów
Po dwóch godzinach snu, obudziłem się. Nie mając już wody, ruszyłem do Dorohuska, aby dojechać wschodniego krańca „polskiej drogi 66”. Wyobraźcie sobie jedno miejsce. Główna ulica miasta Chełm(ul. Lubelska), które kiedyś było stolicą województwa. Gdzieniegdzie przy tej ulicy, spotkać można było drewniane chaty, pomalowane na czarno, niekiedy z przybijaną blachą lub papą. Na dachu… eternit. Podobne budowle są już rzadko spotykane nawet na zachodnich wsiach, jednakże, tutaj taki widok nikogo nie dziwi. Niestety, wspomniany wcześniej brak sprzętu do strzelania fotek uniemożliwił mi pokazanie Wam takowych widoków, zatem musicie polegać na moich słowach i własnej wyobraźni..

Wysłanie kilku pocztówek oraz oglądanie Dorohuska- tak mijał mi poniedziałkowy poranek. Postanowiłem również czegoś, co każdy globtroter czyni podczas podróży a co niekiedy jest jej najciekawszym etapem- INTERAKCJA Z LOKALNĄ LUDNOŚCIĄ! Widząc młodego człowieka chodzącego wokół domu, podszedłem z pytaniem, czy nie poratowałby podróżnika z drugiego końca Polski, kubkiem herbaty. Liczyłem raczej na odmowę, lecz ku memu zdziwieniu, zostałem zaproszony do domu. Przedstawiłem się, opowiedziałem swoją historię, w zamian dostałem oprócz wyśmienitej herbaty, również drugie śniadanie.

Rock'n'Roll is all I want...
Wróciłem do Chełma, gdzie do środy pomieszkiwałem u mojej ciotki(nie chciałem jej budzić w nocy z racji jej słusznego wieku). Tego dnia nie przeżyłem więcej przygód, godnych przedstawienia.

Nazajutrz, mając pełną tabakierę, postanowiłem obejrzeć Chełm. Skoro kotwiczyłem w tym mieście należało je poznać. Z miastami jest jak z monetą. Moneta posiada awers i rewers- tak samo miasto. Awersem jest strona reprezentacyjna, ważniejsza. W miastach są to doniosłe budowle- kościoły, ratusz, stare zabudowania. Przekazują nam historię o danym miejscu, jak godło, czy głowa monarchy przekazują informacje nt. pochodzenia pieniążka. Jest też rewers, reszka, strona dopełniająca. Pokazuje nominał czyli wartość bilonu. W mieście jest to jego całokształt, mówiący o znaczeniu danego miasta. Zawierają się więc w tym zakłady przemysłowe, położenie miasta, jak również poziom jego bogactwa(lub jego brak). Monety i miasta, mają jeszcze jeden ważny element- kant. Przy odrobinie zręczności jest możliwe osadzenie monety na kancie. Każdy numizmatyk potwierdzi, że monety różnią się tym elementem- jedne są gładkie, inne mają nacięcia. Kantem miasta, są jego mieszkańcy. Postanowiłem po raz kolejny poznać nowych ludzi, osadzając na kancie miasto Chełm.

Kalisz, szybka słit-focia na czerwonym :)
Obejrzałem późnobarokowy kościół pw. Rozesłania Apostołów, następnie Bazylikę, która góruje nad miastem. Następnie udałem się na rynek miasta. Należało znaleźć stały element podróży tj. spelunę i tam zaczerpnąć informacji o mieście. Znając odpowiednio punkowe klimaty zacząłem szukać ludzi odzianych w glany. Po kilku nieudanych próbach spotkałem „Prezesa Chełmskiego” oraz Patryka którzy zaznajomili mnie z klimatem chełmskim…


Udało mi się skosztować znanego w całej Polsce trunku o nazwie Jabłuszko Sandomierskie. Każdy, kto dysponuje jakąkolwiek wiedzą o tanich winach, z pewnością słyszał o tym napoju. Kolejnie, udaliśmy się do lokalu o nazwie Corso. Rozmawialiśmy dość długo, odpowiednio wpisując do mojego dziennika namiary, oraz ciekawe pozycje muzyczne. Finalnie, ustaliliśmy tematyczną, punkową imprezę na dzień następny.
                
Tu krótki przerywnik, który mam w zwyczaju, stali czytelnicy chyba domyślają się, że chodzi o… SPELUNA ZONE!
Jeżeli zdarzy się Wam trafić do miasta które właśnie opisuję zajdźcie koniecznie w dwa miejsca. 

Bar na Krzywej- po prostu speluna, godne miejsce dla każdego podróżnika. Każdy znajdzie tam kąt dla siebie, kufel zimnego piwa oraz informacje o okolicy.

Corso- lokal-kwintesencja. Co prawda nie jest to speluna, ale jadło jest przednie. Browar również dostępny. Jest to kwatera główna chełmskich klimaciarzy a więc ludzi poczciwych. Usłyszeć również można tu wszelkie gamy rocka.  Jako, że lokal mieści się w piwnicy, należy zejść schodami mieszczącymi się przed lokalem Crazy Pizza. Aby tu trafić, należy zejść z Placu Łuczkowskiego w ul. Kopernika.

Dodatkowo warto zahaczyć o:

Magic Shop- ul. Obłońska 5. Tutaj można dostać znane w całej Polsce tanie wino dla koneserów o nazwie Jabłuszko Sandomierskie.
Wszystkie adresy podane w zakładce ‘Dla podróżników’.


Nadeszła środa i wszystkie formalności, dla których przyjechałem na wschód, zostały dopełnione. Około godz. 15.30 zameldowałem się w Corso. Uprzednio, wpadłem na pomysł, który już od dłuższego czasu chodził mi po głowie- konstrukcja prysznica autostopowicza. Nie było to nic innego jak pięciolitrowa butla wody, z ponacinaną zakrętką. Pięć litrów więcej dźwigania jednak opłaca się, dając możliwość zadbania o higienę w warunkach ekstremalnych, takich jak spanie na odludziu.

Wróćmy jednak do owej imprezy. Była to najlepsza forma poznania tubylców. Wszystko odbywało się pod wiaduktem, pełniącym główne miejsce plenerówek. Miałem okazję spróbować „Punkowego Malibu”. Lokalny trunek, niskiej klasy, składający się z niezbyt dobrze „przegryzionych” ze sobą składników jakimi były: ukraiński spirytus, cukier i mleko. Możecie zapytać- jak to, panie Zapalski, piłeś pan alkohol z obcymi ludźmi? Odpowiem pytająco- czy Tony Halik, znał te wszystkie plemiona do których jeździł?

Zbliżała się noc, którą gdzieś jednak musiałem spędzić. Całą grupą udaliśmy się do opuszczonego domu, właściwie chaty. Dwupokojowa chałupa, gdzie w jednej z izb był stół, krzesła i inne przyrządy dla gości. Drugi pokój spełniał rolę graciarni, w której znajdowały się dwa łóżka. Jedno z nich było przeznaczone dla mnie. Zostałem znakomicie ugoszczony, przez niezmiernie uprzejmych ludzi, których mam nadzieję jeszcze kiedyś spotkać.

Nie sposób nie wspomnieć moich wesołych towarzyszy. Osoby, które poznałem nazywano: Karolina, Milena, Bysio, Doktor, Marcin, Patryk, Prezes(o tej dwójce już wspominałem), Pączek, Spirit.


Poranek zaowocował średnią pogodą. Prysznic został wykorzystany a butla uzupełniona na stacji paliw. Dnia poprzedniego, dostałem od Chełmskiego Prezesa, podarunek w postaci kompasu. Kolejny element ekwipunku, który dostaję- wartość sentymentalna mojego ekwipunku znacznie przewyższa wartość materialną.

Natomiast pora była już na powrót do domu. Nie mając wciąż sprawnego telefonu ani zegarka nie mogłem odpowiednio określić godziny. Dopiero zatrzymując pierwsze auto jadące do Lublina dowiedziałem się, że jest 8.40. Liczby na słupkach hektometrowych zmniejszały się z każdą minutą, co oznaczało, że zbliżam się do celu mojej jazdy tj. Łęknicy i drugi koniec kraju.

W międzyczasie, w Lublinie zmiana pogody. Przemokłem do suchej nitki, tabliczki z nazwą miejscowości nadawały się do śmietnika. W butach mokro a słońca nie było widać. Jak już wiece ze zdjęć, miałem tabliczkę z napisem Rock’n’Roll. Coś miała w sobie ta tabliczka, bo oprócz punkowych klimatów w Chełmie, spotkałem w mieście Zwoleń starego punka. Był to pracownik stacji paliw w wieku 45-55 lat. Opowiadał o młodości, koncertach, muzyce… Podsumował nasz dialog zdaniem: Młodość jest świetna.


Spośród wielu kierowców, nie sposób każdego przytoczyć. Najczęściej zapadają w pamięć ci, z którymi pokonuje się długie odcinki tras. Występuje tu specyficzna więź. Każdy autostopowicz, który przeżył podobne przejazdy może to potwierdzić. Jest to relacja, niemal identyczna, do tej, która wywiązuje się pomiędzy radiowym spikerem a słuchaczem telefonującym do studia, podczas nocnej audycji dla niedoszłych samobójców.

Chciałbym przybliżyć postać Bartka, z którym pokonałem  trasę Piotrków Trybunalski- Jarocin. Gdyby nie droga nr 12, jeszcze wieczorem ujrzałbym Bałtyk. Mój szofer, zmierzał bowiem do Świnoujścia. Bartka mogę opisać jedynie pozytywnymi słowami, 21-latek był niedościgniony w uprzejmości. Wymienialiśmy się przeżyciami. Poznałem też kilka ciekawych przepisów kulinarnych. Na rozchodne, wcisnął mi piątaka, z usilnym przykazaniem wypicia wina za jego zdrowie.


Kilka słów o florze. W Polsce centralnej i wschodniej zauważyłem liczne uprawy zbóż oraz ziemniaków. Zboża uprawiane to przeważnie rzepak oraz żyto. Zachód jest mniej zagospodarowany rolniczo, natomiast przeważają lasy. Bezmiar zieleni był przystępny wszędzie. Niezmierzona liczba pagórków, które tak uwielbiam podziwiać i na które z niemniejszym animuszem się wdrapuję. Widok linii energetycznych biegnących przez pola donikąd. Typowy, polski, wiosenny krajobraz. Tak pospolity i tak niezwykły...


Powracając do moich przygód. W Jarocinie byłem późnym wieczorem i nie złapałem już dalszego transportu. Wieczorem, odwiedziłem jednak katolicki cmentarz w Jarocinie, ze świetną budowlą. Budowla to miejsce upamiętniające polskich i radzieckich żołnierzy, poległych w Jarocinie podczas II wojny światowej. Budowla na planie kwadratu. Właściwie były to połączone z sobą u góry kolumny. Na planie kwadratu. Kolumny barwy białej. Całość wyglądała jak demoniczna świątynia bądź mroczne mauzoleum rodem z gier RPG.

Noc spędziłem na parkingu w podwórzu przy ul. Śródmiejskiej 32. Karimata, śpiwór, folia ratunkowa zapewniły wysoką temperaturę. Każdy, kto spał kiedyś pod gołym niebem potwierdzi, że wstaje się wtedy znacznie wcześniej niż śpiąc w łóżku, toteż moja pobudka o godz. 6.10 wcale mnie nie zdziwiła.

Kolejny dzień dał mozolny powrót do domu. Zanim jednak mogłem zasiąść we własnym fotelu, musiałem dotrzeć do Łęknicy aby przejechać całość trasy. W Łęknicy przeszedłem przez stary most graniczny, będąc przez minutę na terenie państwa niemieckiego. Ta graniczna miejscowość jest godna uwagi! Nie ze względu na bazar mieszczący się przy granicy, gdzie przechodząc myślałem, że jestem w Marrakeszu, a ze względu na Park Mużakowski. Ozdoba Łużyc. Świetne cuda przyrody, których jednak nie miałem czasu podziwiać, jednak planuję uczynić ten park miejscem jedno lub dwudniowej wyprawy.


Jak to zwykle bywa na terenach przygranicznych, autostop był trudny jak diabli. W końcu jednak udało mi się dostać do Żar. I hop do domu.

Kolejna wyprawa, kolejne doświadczenia, kolejne przygody. I choć na chwilę obecną mam zaledwie 7900 autostopowych kilometrów, byłem już tytułowany jako podróżnik i włóczykij, nie zaś jako turysta. Po każdej relacji, jestem zalewany pytaniami, gdzie zamierzam się udać w poszukiwaniu dalszych przygód. Odpowiem tutaj wszystkim zainteresowanym- nie mam zielonego pojęcia. Takie rzeczy przychodzą góra na tydzień przed wyjazdem. Mam niepohamowaną ochotę na Amerykę Południową- niestety w najbliższym czasie jest to niemożliwe.

W LICZBACH:
4. wyprawa w karierze; wyprawa trwająca:
6 dni; podczas których poznałem:
9 niesamowitych chełmian; podróżując jedynie drogą krajową nr:
12; wydałem:
26zł wydatków koniecznych. Natomiast, przewoziło mnie:
30 kierowców; zapisałem ponad:
55 stron dziennika, pokonując łącznie:
1444 kilometry autostopem.

Krzysztof "Zapałek" Zapalski
podróżnik, autostopowicz, włóczykij

BONUS!
W tej relacji bonusem jest jedno zdjęcie, które nie powinno ujrzeć światła dziennego...


1 komentarz:

  1. świetne podsumowanie! :) super jest spotkać takiego ludzia jak ty, niesamowicie pozytywnie zakręconego :D pozdrowionka z chełma i zapraszamy ponownie!
    P.S. sprawdź maila ;)

    OdpowiedzUsuń